Zawsze podziwiałam osoby, które własnoręcznie tworzyły lalki
tzw. ,,szmacianki”. Marzyłam, żeby uszyć chociaż jedną, ale dla mnie było to
zbyt skomplikowane. Długo nie dawało mi to spokoju, aż któregoś dnia natchnęło mnie, coś rozjaśniło mi się w
głowie.... Uszyłam trzy lalki?! Co prawda nie są doskonałe, ale jaki twórca,
takie dzieło;) No, ale sama rozgrzeszę
się, bo przecież pandemia i kontakty niewskazane nawet z plebanem, więc
wszelkie niedoskonałości tłumaczę tym,
że pierwszy raz to niestety nic nie wychodzi najlepiej...
Wracając do moich lalek, to nie dysponowałam odpowiednim
materiałem do ciała w postaci szwajcarskiego, bawełnianego trykotu, ale za to
miałam w zanadrzu inne. No, ale muszę zdobyć ten prawdziwy, żeby
buźki wyglądały jak prawdziwe. I jeszcze trochę poćwiczyć, bo defekty na
twarzach i nie tylko są widoczne... A to oczy za wysoko, a nos za nisko, a to nos z boku i
za małe oczęta, a to za długie ręce, za krótka jedna noga etc. Ale co tam... Najważniejsze, że pierwsze lody przełamane, i
że w ogóle podjęłam się uszycia tych lalek.
Problem był też z włosami, bo techniki są różne, ale ja
opracowałam swoją i chyba te fryzury nie są takie najgorsze... Jak wstałam dzisiaj rano, widziałam w lustrze zdecydowanie gorszą, ;) No, ale może już pokażę te
swoje lalki, a technikę ich tworzenia innym razem, kiedy wszystko będzie już
dopracowane. Imion nie mają, może je im wymyślicie? No i dzisiaj wyjątkowo
dużo zdjęć...
Pokaz zaczynam od kolejności tworzenia, a więc pierwsza
lalka. Wielkość 55 cm
Lalka druga, ma 60 cm wysokości
Lalka trzecia, to typowy bobasek;) i jak widać nieco leniuchowaty. Ma 40 cm
I na zakończenie wspólne fotografie;)
Chyba po raz pierwszy u mnie taki zdjęciowy tasiemiec;) Do zobaczenia niebawem, bo zapewne lalkowa rodzinka jeszcze powiększy się;)